Niebezpieczna zieleń
Tak wiem
jestem szurnięta, zdaję sobie z tego
sprawę. Powód? Jest banalnie prosty. Kto sięga najpierw po książki gdzie
bohaterami są wampiry, wilkołaki a teraz
kosmici? A żeby, było śmieszniej robię to nieświadomie (a może tylko to sobie
wmawiam?).
„Obsydian” i ta okładka nie dała mi odejść, te oczy
spoglądały na mnie tak uparcie, że nawet nie przeczytałam o czym ta lektura
jest. Tak wiem, geniusz ze mnie. Jednak stwierdziłam no dobra wezmę najwyżej
przeczytam kilka kartek a jak mi się nie spodoba to ją porzucę, co niestety
ostatnio zdarzyło mi się parokrotnie. Jednak moja naiwność nie zna granic,
kilka kartek…. dowcip dnia.
Gdy tylko
chwyciłam za książkę zostałam pochłonięta, gdyby nie to, że musiałam wyjść z
domu, podejrzewam, że lektura zostałaby wciągnięta przeze mnie tego samego dnia
a tak udało mi się ją dokończyć dopiero następnego
dnia.
źródło:własne |
„Obsydian” to
może i historia jakich wiele, mamy tu to
do czynienia z Katy dziewczyną, która wraz z matką przeprowadza się do
Zachodniej Wirginii, zamieszkuje niedaleko dwójki nastolatków. Dee i Daemon to
rodzeństwo, które jak się później okazuje skrywa pewną tajemnicę. Jak to zwykle w takich opowieściach bywa
główni bohaterowie, muszą się unikać bo to niebezpieczne, w ogóle się nie lubią,
zwłaszcza, że Daemon to zwykły „cham”, który na praktycznie każdą wypowiedź
Katy znajduje sarkastyczną odpowiedź, jednak oprócz tego, że zachowuje się jak
normalna świnia to jest zabójczo przystojny. To powoduje, że główna bohaterka ma
dylemat kochać czy nienawidzić? Zbyt dużo sprzecznych uczuć nią targa.
Dodatkowo tak jak to w takich historiach bywa ta dwójka powinna trzymać się od
siebie z daleka, bowiem Daemon nie jest zwykłym człowiekiem a (Uwaga!) kosmitą
w związku z czym znajomość między Katy a
tą rodziną sprowadzi wiele kłopotów na wszystkich.
Można
powiedzieć, ale to już było. Jednak spośród lektur o podobnych rysach ta się
wyróżnia. Czym? Językiem w jaki ta książka została napisana, ja jestem
zachwycona lekkością z jakim czytało się tą lekturę. A w sumie to jestem zła,
że tak dobrze się ją czytało, bo czuję niebywałą pustkę po tym jak musiałam
odłożyć tą książkę na bok. Te dialogi zwłaszcza między główną dwójką, no czysta
przyjemność, ich wzajemnie utarczki są tak barwne, że nigdy się nie nudzą.
Powiem jedno, mój
portfel mnie znienawidzi, co prawda
książkę „Obsydian” udało mi się dostać w bibliotece. Jednak kolejna
część będzie musiała zostać przeze mnie zakupiona z prostego powodu, za bardzo
zżera mnie ciekawość, aby czekać kiedy i czy w ogóle moja biblioteka zaopatrzy
się w tą lekturę. A naprawdę warto znaleźć chwilę, aby zatopić się w tą książkę
i dać ponieść się emocjom i może nawet ulecieć w… kosmos.
Jennifer L. Armentrout,"Obsydian", wyd. FILIA, Poznań 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz