Czas z tą książką, nie będzie
stracony
Nawet dla
miłośników książek przychodzi taki dzień kiedy nawet bajka może być zbyt ciężką
do przebrnięcia lekturą. Gdy otaczają nas różnego rodzaju problemy potrzebujemy
tej chwili wytchnienia, aby móc spokojnie złapać oddech i na nowo stawić im
czoła. Ja należę do osób, które im mniej
mają czasu na relaks tym trudniej im się oderwać od książki, ale to tak na
marginesie. „Coś do stracenia” to lektura, która sama nie wiem jak do końca
trafiła w moje ręce, pewnego dnia przeglądając
różne pozycje, nagle znalazła się w moim domu. Przeznaczenie.
Bliss to dwudziestodwuletnia dziewczyna, która
postawiła przed sobą pewien cel. Póki co brzmi normalnie prawda? Lubimy ludzi,
którzy do czegoś dążą. Tyle tylko, że
owym zamiarem, było… utracenie dziewictwa nim ukończy studia na wydziale
aktorstwa. Dziewczyna ma obok siebie przyjaciółkę, która niemal siłą ją zmusza do realizacji wyznaczonego celu. Zadaniem jest wyjście do klubu, namierzenie celu
i szast-prast, misja będzie zrealizowana. Później będzie mogła wieść sobie spokojne
życia bez ciążącego brzemienia. Taki jest jej zamiar, ale czy zawsze wszystko
idzie zgodnie z planem? Nigdy.
W klubie aż
roi się od potencjalnych kandydatów, jednak żaden z nich nie wydaje się być
idealnym kandydatem do jej zamysłu. Nagle nie wiadomo skąd pojawił się on,
Garrick. I kiedy wydawało się, że wszystko idzie zgodnie z planem czar prysł a
odwaga razem z nim. Zostawia go
samiutkiego jak go Pan Bóg stworzył i ucieka tam gdzie pieprz rośnie. Jednak kiedy już myśli, że już gorzej być nie
może, Garrick okazuje się jej nowym wykładowcą. I historia dopiero się zaczyna.
Czy to spotkanie, było jedynie przypadkiem, a może raczej wypadałoby
powiedzieć, że przeznaczeniem.
Ta książka
jest a dla tych co dopiero wezmą ją do ręki będzie bliska, a to wszystko przez
to, że mamy do czynienia z normalnymi ludźmi. Nie wymuskanymi, wypachnionymi
ideałami, którzy są za pan brat z ą, ę i są sztywni jak paliki. Właśnie
naturalność bijąca od bohaterów jest niezwykle miłym książkowym doświadczeniem
gdyż tak jak Bliss i Garrick, my także mamy swoje gorsze momenty czy sytuacje,
w których dajemy plamy. Nie ma ludzi idealnych, każdy z nas coś tam za
uszami ma.
"Coś do
stracenia" to romantyczna komedia w wersji papierowej. Mimo, iż historia jest przewidywalna do bólu,
czyta się ją naprawdę szybko. Ja ją ukończyłam w ponad trzy godziny. I uważam, że
w tamtym momencie, był najlepiej wykorzystany czas. Bowiem lektura niesamowicie
relaksuje a zabawne momenty sytuacyjne nie są tworzone na siłę. Przez co czytanie
nie jest mordęgą a czystą przyjemnością. Jeśli potrzebujecie czegoś lekkiego,
nie wymagającego myślenia chwyćcie za tę książkę jak najszybciej i cieszcie się
każdym momentem spędzonym w jej towarzystwie.
C. Carmack, "Coś do stracenia", wyd. Jaguar, Warszawa 2014
C. Carmack, "Coś do stracenia", wyd. Jaguar, Warszawa 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz